Do biegów ultra ( po górach ) NIE trzeba ‘biegać’
Długo zbierałem się żeby to napisać. Sam tytuł jest jakby zaprzeczeniem biegania. Ale po kolei – zaraz to wyjaśnię. Oczywiście – samo bieganie w zasadzie jest potrzebne – a raczej jego umiejętność. Lub jak zwał tak zwał – przemieszczanie się w przód z prędkością większą niż szybki marsz. To chyba biegiem zwą. Zgodzę się – trzeba najpierw nabiegać się trochę żeby brać udział w zawodach ultra po górach. Nie rozpatruję tu biegania po płaskim czyli formuły maraton / triathlon ( taki klasyczny ) bo w tych dyscyplinach liczy się czas. Właściwie to jedyna nudna zmienna. Możesz sobie człapać po bieżni i taki maraton przebiegniesz. Z ultra ( nie będę już pisać że chodzi mi o ultra po górach ) jest trochę inaczej. W zasadzie to nawet nie trochę inaczej. Jest tak wiele zmiennych że faktycznie bieganie zaczyna przesuwać się na koniec całej listy. Chcę też zaznaczyć że mówię tu o tzw ‘Kowalskim’ który chce przełamywać swoje słabości i mierzyć się głównie ze sobą. Ale też aby ukończenie wiązało